Dzień przed zakończeniem szczytu klimatycznego w Durbanie
Przyjrzyjmy się, jak wyglądają negocjacje w przedostatnim dniu konferencji. Najmniejsze kraje wyspiarskie starają się z całych sił dać przykład wielkim gospodarkom światowym, prace nad funduszem klimatycznym poszły naprzód, a prezydent Obama zwraca uwagę na problem deforestacji.
NAJMNIEJSZE KRAJE LIDERAMI
Przywódcy Wysp Tokelau, leżących między Hawajami a Nową Zelandią i zamieszkanych przez 1500 osób, dotarcie do Durbanu zajęło 64 godziny. Między innymi dlatego, że na jego wyspach nie ma portów morskich ani lotniczych. Wysiłek nie poszedł na marne. W przedostatni dzień szczytu oświadczył on, że we wrześniu 2012 roku wyspy przejdą całkowicie na model pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych i wzywają światowych liderów do kroczenia tą samą drogą.
Zamierzają pokrywać 90% zapotrzebowania na energię poprzez system paneli solarnych. Reszta ma pochodzić z oleju kokosowego. Taki plan zapewni Wyspom Tokelau pierwsze miejsce w światowym rankingu redukcji emisji na osobę oraz rankigu udziału OZE w systemie energetycznym.
Koszt tego planu to 7,5 mln dol. Tokelau muszą znaleźć 900 tys. dol. Jest to duże wyzwanie dla tak małej populacji i dlatego głęboko kibicują szybkiemu powołaniu Zielonego Funduszu Klimatycznego.
Foua Toloa, szef rządu Tokelau, zaznaczył, że jego ojczyzna jest jedną z tych, które mają najwięcej do stracenia z powodu zmian klimatu. Już teraz regularnie nawiedzają ją cyklony, a ostatnia susza trwała 7 miesięcy. Mieszkańcy wysp musieli importować wodę. Jeśli poziom wód oceanów nie przestanie wzrastać, będzie to pierwsze zatopione państwo na świecie. Dlatego właśnie chcą oni być wzorem do naśladowania. Opuszczenie ojczyzny jest ostatnią rzeczą, o jakiej myślą.
FUNDUSZ CORAZ BLIŻEJ
10 lat temu Ramowa Konwencja ONZ ds. Zmian Klimatu powołała fundusz, który miał służyć najmniej rozwiniętym państwom w potrzebach adaptacyjnych. Do dziś przeznaczono na ten cel tylko 415 mln z 2 mld dol. Mając w pamięci to niepowodzenie wielu obserwatorów obawia się, że bez znalezienia innowacyjnych metod finansowania Zielony Fundusz Klimatyczny (przewidujący 100 mld dol. corocznie do roku 2020), skończy w podobny sposób.
Premier Norwegii, Jens Stoltenberg, widzi przyszłość funduszu w jasnych barwach, jednak uzależnia ją od nowych mechanizmów, takich jak nałożenie ceny na emisje. Mówi się o cenie 25 dol. za tonę. Większość z tych kosztów trafiałaby do budżetów państw, a część zasilała fundusze klimatyczne. Nie jest on jedynym postulującym taką ideę.
Rozwiązanie to ma trzy zalety: zmniejsza zanieczyszczenie środowiska, służy rozwojowi czystych technologii, generuje dodatkowe fundusze, na których skorzystają wszyscy. Unia Europejska stworzyła już program nałożenia ceny na emisje i handlowania nimi. Australia właśnie wprowadza taką innowację, a Chiny rozpoczynają pilotażowy program. Oprócz tego, dalej dyskutowane są możliwości opodatkowania transportu lotniczego i morskiego.
Delegaci USA, Chin, Brazylii, Meksyku zgodzili się, że mimo długo trwających rozmów, fundusz jest w zasięgu ręki i to jeszcze w Durbanie. Analitycy podkreślają, że pełny sukces nie jest natychmiastowy. Nawet jeśli fundusz zostanie powołany teraz, przynajmniej rok potrwa stworzenie jego struktur, zaś faktycznego działania moglibyśmy spodziewać się w 2015 roku. Jednak nawet w 2015 roku byłby to duży krok naprzód.
USA WYCHODZĄ Z LASU
W środę, 7 grudnia, prezydent Obama wniósł jedyny widoczny wkład do negocjacji w postaci wideo przesłania dla ekspertów i delegatów na szczycie. Wypowiedź swą skupił na problemie ochrony lasów oraz zachęcił do brania przykładu ze zmarłej niedawno zdobywczyni pokojowej Nagrody Nobla - Wangari Maathai. Więcej o działaczce można przeczytać tutaj.
Jej osoba jest świadectwem siły głosu jednego człowieka, mówił Obama. „Możemy kontynuować jej dzieło tu, w Durbanie, rozwijać nasze gospodarki w sposób zrównoważony i odpowiadający na problemy zmian klimatu. W tym możecie liczyć na partnerstwo Stanów Zjednoczonych.“ Osobne nagrania wideo, jednak również mówiące głównie o lasach, przesłali sekretarz stanu, Hillary Clinton i były prezydent, Bill Clinton.
Problemowi ochrony lasów poświęcony jest mechanizm REDD – Reducing Emissions from Deforestation and forest Degradation (z ang. redukcja emisji z deforestacji i degradacji lasów). Również nad nim trwają jeszcze prace ekspertów w Durbanie. Degradacja terenów leśnych jest największym problemem dla Brazylii i z tego powodu jej delegacja blokuje postęp w tym obszarze. Brazylia, kiedy wziąć pod uwagę wylesianie, okazuje się posiadać jedne z największych emisji. Niestety nie wykazuje ona woli politycznej jeśli chodzi o zatrzymanie niszczących praktyk. A nawet uchwala nowe prawa, które spowodują jeszcze większe wylesianie.
Informacje w artykule pochodzą ze stron: http://www.guardian.co.uk/environme..., http://mg.co.za/article/2011-12-08-..., http://af.reuters.com/article/topNe..., http://www.guardian.co.uk/environme....