Skamielina polskiej prezydencji
Jeśli Unia Europejska postrzegana jest jako lider negocjacji klimatycznych, zaś Polska jest w drugim półroczu 2011 roku, przynajmniej teoretycznie, liderem Unii, to naszym zadaniem na szczycie klimatycznym jest wznieść się na wyżyny ambicji w kwestii zatrzymania zmian klimatu. Aby to zrobić, przede wszystkim musimy odrzucić polską perspektywę, wciąż jeszcze kojarzącą wyższość interesów gospodarczych nad środowiskowymi. Jakie są na to szanse?
KAŻDY LUBI BYĆ NAGRADZANY
Ciężka praca negocjatorów ze wszystkich państw powinna być doceniana i oceniana. Rządzący potrzebują lustra, w którym mogliby się przejrzeć nawet jeśli zobaczą coś, co im się nie spodoba. Dlatego właśnie powstały nagrody fossil of the day (z ang. skamielina dnia) przyznawane przez organizacje pozarządowe podczas negocjacji klimatycznych.
Fossil of the day to negatywne wyróżnienia dla państw wykazujących niezrozumienie problemów związanych z ochroną środowiska i walką ze zmianami klimatu, blokujących postęp negocjacji lub popełniających ewidentną gafę w tym obszarze. Ich celem jest motywowanie i stawianie wyzwań przed negocjującymi państwami. Pierwsza skamielina dnia pojawiła się w 1999 roku na szczycie w Bonn.
NIECHLUBNE RANKINGI
W ilości zdobytych skamielin nie prędko zostanie pokonana Kanada. Od lat prowadzi w rankingach, co świadczy niestety o konsekwentnej polityce klimatycznej. Klimatycznej, ale nie prowadzonej w imię ustabilizowania zmian klimatu i przeciwdziałania ich negatywnym skutkom. Podobną drogę obierają Stany Zjednoczone, Australia, Japonia i Arabia Saudyjska.
Polska również znalazła się w tych rankingach. Nie pobiliśmy rekordu w ilości, ale skamieliny, które otrzymujemy są dosyć widowiskowe. W 2008 roku podczas szczytu klimatycznego w Poznaniu, Polska otrzymała fossil of the day pierwszego dnia. Wręczenie „wyróżnienia“ gospodarzowi konferencji w jej pierwszy dzień było precedensowym wydarzeniem. Powodem ku temu było wystąpienie premiera Tuska o tym, jakim przykładem w walce ze zmianami klimatu jest Polska mimo, że podejmowaliśmy działania raczej wstrzymujące postęp w negocjacjach klimatycznych.
Polska bowiem dała się poznać jako kraj przywiązany do węgla oraz utrudniający stworzenie jasnego, sprawiedliwego i postępowego systemu handlu emisjami. Nie po drodze nam było z podniesieniem celu redukcyjnego emisji Unii Europejskiej, zaś Donald Tusk nie przedstawił żadnych deklaracji na temat polskiej polityki klimatycznej. Jego wystąpienie było raczej kolejną dawką szkoły PR-u skierowanej do przeciętnego Polaka, nie mającego pojęcia o znaczeniu zmian klimatu.
Kolejną skamieliną zostaliśmy obdarowani w Kopenhadze w 2009 roku. Było to efektem aktywnego blokowania rosnących ambicji redukcyjnych Unii. Wciąż sprzeciwialiśmy się podniesieniu celu redukcyjnego do 30%. Podczas gdy inni europejscy negocjatorzy przekonywali, że można zrobić więcej i 30% jest nawet umiarkowanie niskim celem, Polscy ministrowie zastanawiali się jak się za dużo nie narobić w sprawie klimatu.
Również w Bangkoku Polska otrzymała fossil of the day za całkiem niedopuszczalny komentarz ministra Jacka Rostowskiego. Powiedział on, że jest całkowicie niedopuszczalne, aby biedniejsze kraje europejskie miały pomagać bogatym krajom europejskim w udzielaniu pomocy najbiedniejszym państwom świata. Wykazał się w ten sposób kompletnym brakiem dystansu i obiektywizmu w kwestii zrozumienia pojęcia biedy. Polska bowiem może odstawać jeszcze od Zachodu, ale faktem jest, że należy do rozwiniętych i najbogatszych państw świata. Bliżej nam do bogaczy niż do biednych. Biorąc pod uwagę, że otrzymujemy stałe wsparcie finansowe od bogatszych krajów Unii, wypowiedź ministra finansów była nie tylko wątpliwa moralnie i nieodpowiedzialna społecznie, ale także niesolidarna wobec Europy.
FOSSIL OF THE YEAR?
Równie efektownie jak w Poznaniu, tak teraz przyznano Polsce skamielinę trzeciego dnia konferencji w Durbanie, na której przewodniczymy delegacji europejskiej jako kraj pełniący prezydencję w Unii. Stało się to za sprawą firmowania logiem polskiej prezydencji konferencji Europejskie Dni Węglowe organizowanej przez lobby węglowe. Celem konferencji jest promowanie węgla jako źródła energii. Tymczasem taka energia w 2009 roku była odpowiedzialna za 43% globalnej emisji gazów cieplarnianych. Plakat prezentujemy poniżej.
Zarówno organizacje pozarządowe, jak i negocjatorzy z krajów UE nie wierzyli własnym oczom i nie kryli oburzenia. Prezydencja powinna reprezentować poglądy i interesy Unii. Zbigniew Karaczun, ekspert Koalicji Klimatycznej, stwierdził, że osłabia to wiarygodność Unii Europejskiej i międzynarodowy wizerunek Polski oraz ogranicza możliwość uzyskania porozumienia w Durbanie.
Renata Bancarzewska, reprezentantka Stałego Przedstawicielstwa RP przy Unii Europejskiej, stwierdziła, że patronat został zaproponowany organizatorowi (Euracoal – organizacja reprezentująca przemysł węglowy w Europie) zanim pojawiły się informacje o sponsorach konferencji. Dodała też, że Euracoal ma udział w poszukiwaniach niskoemisyjnych technologii i jest to istotne z punktu widzenia państw, które włączają węgiel w swój energy mix.
Nic dziwnego, że w kuluarach nazywają nas Rzeczpospolitą Węglową lub po angielsku Coal-land. Zaś zagraniczni obserwatorzy pytają: Is it a Polish Presidency or a Coal-ish Presidency of the EU at this COP? (z ang. Na COP przyjechała polska czy węglowa prezydencja UE?).
WYJAŚNIENIE RZECZNIKA POLSKIEJ PREZYDENCJI
Dzień po otrzymaniu skamieliny, Konrad Niklewicz wytłumaczył, że logo prezydencji (nie mylić z całą prezydencją) to pomyłka. Oto jego list.
Informuję, że polska prezydencja nie objęła patronatem konferencji European Coal Days 2011. Chciałbym podkreślić, że logo polskiej prezydencji zostało użyte bez naszej wiedzy i zgody.
Prezydencja zwróciła się do organizatorów tej konferencji z prośbą o oficjalne wyjaśnienie wykorzystania logo polskiej prezydencji oraz zaistniałej sytuacji.
Ubolewam nad tym, że koalicja organizacji pozarządowych przyznała prezydencji tytuł "Skamieliny dnia" na podstawie nieprawidłowych informacji.
Polska, sprawując prezydencję w Radzie UE, nie szczędzi wysiłków i podejmuje wszelkie możliwe kroki na rzecz zagwarantowania pomyślnego wyniku konferencji w Durbanie, mając nadzieję na nowe, globalne porozumienie w sprawie redukcji emisji i ochrony klimatu.
Zauważalny jest pewien rozdźwięk między wypowiedzią rzecznika prezydencji a Panią Bancarzewską. Sprawę wyjaśnił europoseł Bogdan Marcinkiewicz, który otrzymał logo polskiej prezydencji na wystawę Metan - dobra zielona energia, prezentowaną w Parlamencie Europejskim jako element konferencji węglowej. Patronat nie miał jednak dotyczyć całej konferencji.
Polska zarządała przeprosin i wycofania fossil of the day, jednak na to już chyba za późno. Climate Action Network, organizacja przyznająca skamieliny, jest zadowolona z reakcji naszych polityków. Zaznacza jednak, że Polska jest krajem wciąż inwestującym w brudną energię, a wiarygodny lider negocjacji powinien widzieć przyszłość w zielonych, odnawialnych barwach.
POTRZEBNA TERAPIA ODWYKOWA
Ile tak naprawdę kosztuje nas miłość do węgla? Jeszcze świeży raport Europejskiej Agencji Środowiska na temat największych trucicieli powietrza w Europie, o którym więcej można przeczytać tutaj, stwierdza, że w 2009 roku zanieczyszczenie powietrza spowodowane przez największe zakłady przemysłowe kosztowało każdego obywatela Europy średnio około 200–330 euro. W skali Europy jest to koszt od 102 do 169 miliardów euro. Przeliczając po średnim rocznym kursie euro kosztuje nas to 820-1350 zł. Czy są jakieś inne rzeczy, na które wolelibyśmy wydać 1000 zł rocznie?
Olbrzymia większość na liście trucicieli to elektrownie węglowe. Polska jest jednym z krajów przyczyniających się najmocniej do tych szkód. Pozycję największego truciciela w całej Europie zdobyła Elektrownia Bełchatów. Pierwszą dziesiątkę zamyka Elektrownia Turów, potem kolejne: Kozienice (13), Rybnik (21), Opole (34), Polaniec (35), Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (43). To tyle w pierwszej pięćdziesiątce. Ale jest tego więcej. Spoza branży węglowej reprezentuje nas PKN Orlen na 28. miejscu. Szkodzimy nie tylko sami sobie, ale jesteśmy także kosztownym sąsiadem.
Nasz problem z węglem nie polega na tym, że Polska boi się zmian. Jest gorzej. Polska jest uzależniona. Organizacje pozarządowe, europejscy politycy, a także międzynarodowi negocjatorzy na szczycie, próbują nas wyleczyć z zaślepienia. Może mamy trochę ciemno przed oczami i węgiel czasem zasłania widok, ale myślę, że powoli dochodzi do nas jak naiwne jest wyznanie: Prędzej węgiel porzuci Polskę, niż Polska węgiel. Węgiel z pewnością odejdzie i zdrowiej będzie nie czekać na to, ale wyjście z uzależnienia trochę trwa.
Informacje w artykule pochodzą ze stron: http://www.climatenetwork.org/fossi..., http://www.fossiloftheday.com, http://www.euractiv.com/climate-env..., http://www.eea.europa.eu/pl/, http://www.wprost.pl/ar/281424/Pols....
Dokumenty do pobrania:
154.5 kb
Plakat promujący konferencję Europejskie Dni Węglowe 2011