Inne programy PZS: ekonsument.pl | globalnepoludnie.pl | ekoprojekty.pl | powietrze.krakow.pl RSS: Zapisz się do naszego RSS!
Strona główna > ZMIANY KLIMATU > Archiwum artykułów > Wodne wojny w Azji i USA

Wodne wojny w Azji i USA

Poniedziałek 6 kwietnia 2009 / Marta Śmigrowska

Historia cywilizacji zatacza wielkie koło – walka o ogień, którą toczyli nasi nieokrzesani przodkowie, po tysiącach lat zastąpiona została walką o wodę.

Konflikt o dostęp do wody pitnej nie jest pieśnią przyszłości. Już teraz dotyczy zarówno krajów rozwijających się – takich, jak Chiny i Indie, jak i uprzemysłowionych, min. Stanów Zjednoczonych.

Ostrożne sformułowania sążnistych raportów nt. zmian klimatycznych czasem dają nam złudny komfort, że mamy jeszcze czas. Bo skoro katastrofy ekologiczne i humanitarne wydarzą się „jeszcze w tym stuleciu” i „w perspektywie 30-u, 40-u lat”, to czujemy się upoważnieni, by to ledwie majaczące zagrożenie zignorować. Łódeczka naszej zachodniej cywilizacji płynie póki co całkiem spokojnie, chociaż w radio podają, że gdzieś na drugim końcu świata szaleją sztormy…

Otóż nic bardziej mylnego. Deficyt wody, będący jednym z najpoważniejszych skutków zmian klimatycznych, już teraz przybiera dotkliwą formę, i to nie tylko w krajach egzotycznych, obcych nam kulturowo, ale też u skądinąd bliskich nam Amerykanów.

Wodne wojny stać się mogą najpoważniejszym zarzewiem konfliktów przyszłości – przyszłości naszej i naszych wnuków.

Potraktujmy wodę, jako surowiec naturalny i nakreślmy mapę świeżo zakończonych i właśnie trwających konfliktów o surowce.

- Największą pożądliwość zdaje się budzić ropa naftowa. Jest zarzewiem napięć ma Bliskim i Środkowym Wschodzie, majaczyła w tle wojny o niepodległość w Czeczenii (z uwagi na złoża własne, ale też strategiczne położenie Czeczenii, jako obszaru tranzytu rosyjskich surowców wydobytych na Kaukazie). Była femme fatale konfliktu w Gruzji - już w pierwszych dniach wojny Rosjanie wysadzili rurociągi, którymi niezależnie od Rosji płynęła ropa i gaz ze złóż Morza Kaspijskiego. Ropa i gaz mogą stać się zarzewiem poważnego konfliktu o Arktykę, do której bogactw naturalnych roszczą sobie prawo Rosjanie, Duńczycy i Kanadyjczycy.

- Złoża miedzi stały się przyczyną wojny domowej w Kongu (Zairze)

- Niedawno odkryte w Tybecie potężne złoża miedzi, cynku i ołowiu (szacowane na połowę chińskich zasobów) oraz żelaza, ropy i gazu grzebią szansę na autonomię Tybetu. Trudno, by surowcożerna gospodarka Chin zrezygnowała z tak bogatych złóż, cedując prawa do ich wydobycia na autochtonów.

Na tle owych „tradycyjnych” wojen o surowce pojawiają się jaskółki (czy raczej kruczyska) wojen o dostęp do wody. W niedalekiej przyszłości ogarną znaczne połacie globu (w postaci konfliktów międzynarodowych i regionalnych) i przybiorą mniej lub bardziej cywilizowane formy – konfliktów zbrojnych, czy potyczek prawnych.

A oto jak w obecnej chwili przedstawia się sytuacja na dwóch wybranych wodnych frontach:

CHINY, INDIE I BANGLADESZ

Lodowce płaskowyżu tybetańskiego dają źródło największym azjatyckim rzekom zasilającym Chiny, Indie, Kambodżę, Laos, Bangladesz, Tajlandię i Wietnam. Niestety, ten największy rezerwuar słodkiej wody kontynentu azjatyckiego topnieje. Chiny, które stawiają czoła poważnym suszom na północy kraju, rozpoczynają właśnie inwestycje w iście gargantuicznym stylu, mające na celu przeoranie kraju kanałami i skierowanie wód rzek wypływających z Tybetu z południa na suchą północ. Jedną z tych rzek jest Brahmaputra, źródło wody dla północno-wschodniej część Indii oraz Bangladeszu. Chińska geoinżynieria przyczyni się do wysychania rzeki.

Już teraz problemy Bangladeszu związane z wysychaniem rzeki Ganges skutkują masową migracją do Indii, szczególnie do prowincji Assam, co intensyfikuje problemy etniczne w tym rejonie. Jeżeli wyschnie Brahmaputra, konflikty staną się jeszcze poważniejsze.

STANY ZJEDNOCZONE

Jezioro Lanier (Georgia, USA)

Jezioro Lanier (Georgia, USA)
Stan wody w marcu 2007 (po lewej) oraz w lutym 2008 (po prawej). Fot: Brian Hursey

Istotą wodnych sporów w USA jest rywalizacja poszczególnych stanów o dostęp do wód rzek, które zwykły rezolutnie płynąć ze stanu do stanu, przy okazji nawilżając pola i dostarczając wody miastom. Niestety, w wyniku długotrwałej suszy na południu USA znacznie obniżył się stan wody w tych rzekach, które nie płyną już tak rezolutnie, jak kiedyś.

W roku 2007 Karolina Południowa zaskarżyła w sądzie plany Karoliny Północnej dotyczące zwiększenia pobierania wody z rzeki Catawba na użytek miast Concorde i Kannapolis.

Z kolei Alabama i Floryda wygrały spór sądowy z Georgią, która zamierzała spuścić wodę z jeziora Lanier – głównego źródła wody pitnej regionu Atlanty.

Floryda ponownie weszła w konflikt prawny, tym razem z Korpusem Inżynierów Sił Lądowych USA, który zamierzał ograniczyć ilość wody spuszczanej ze zbiorników w Georgii, zasilających strategiczną dla Florydy rzekę Apalachicola.

Jak widać problem deficytu wody przybiera palącą postać. Polacy też nie mogą spać spokojnie. Mało kto zdaje sobie sprawę, że nasze zasoby wodne są niskie na tle innych państw europejskich. Zmiany klimatyczne i powiązany z nimi deficyt wody oznaczać będą dla nas zarówno problemy gospodarcze (przede wszystkim w postaci niższych plonów), jak i polityczne – będziemy zmuszeni ugościć migrantów klimatycznych, zarówno z Afryki, jak i z Azji (lodowce Tadżykistanu i Kazachstanu, stanowiące główne źródło wody pitnej w tym regionie, topnieją w zastraszającym tempie).

By zapobiec wysokim kosztom gospodarczym i społecznym, związanym ze zmianami klimatycznymi, należy podjąć działania na rzecz łagodzenia tych zmian. Jak wskazuje słynny raport lorda Sterna The Stern Review on the Economics of Climate Change, taniej jest zapobiegać, niż stawiać czoła konsekwencjom niekontrolowanych zmian klimatu.

Pierwsze zdjęcie: Susza w Tajlandii (Greenpeace Southeast Asia)



Polska Zielona Sieć | Wykonanie strony: NGOmedia