Bajka o widłonogu, kałamarnicy i algach
W podwodnym świecie poruszenie - naukowcy usiłują zmusić ocean do większej absorpcji dwutlenku węgla.
Gwoli wstępu
Oceany od tysiącleci uczestniczą w obiegu dwutlenku węgla w atmosferze. Pełnią funkcję regulacyjną, utrzymują obieg CO2 w równowadze – pochłaniając go, a następnie wydalając do atmosfery. W oceanie zachodzą dwa procesy umożliwiające pochłanianie CO2:
fizyczny
Dwutlenek węgla absorbowany jest przez wody powierzchniowe oceanu. Część tych wód utrzymuje się przy powierzchni, ogrzewa się w czasie swojej wędrówki dookoła Ziemi a zamknięty w niej CO2 ulatuje z powrotem do atmosfery. Część wód jednak przemieszcza się w głąb, zamykając dwutlenek węgla na dnie oceanu nawet na 1000 lat – dopóki w swoistym tańcu wód zimnych i ciepłych owe pokłady CO2 nie zostaną, razem z wodą zimną, wypchnięte na powierzchnię.
biologiczny
Pracowity fitoplankton (mikroskopijne organizmy roślinne, takie jak algi i sinice) w procesie fotosyntezy pochłania CO2, a obumierając albo uwalnia CO2 z powrotem do atmosfery, albo – i tu leży pies pogrzebany - opada na dno oceanu, zamykając dwutlenek węgla na jego dnie na całe wieki.
Algi przodowniczki pracy
Niektórzy naukowcy upatrują szansy na złagodzenie zmian klimatycznych właśnie w tych pracowitych algach, które zamierzają skłonić do „wysysania” większej ilości CO2 z atmosfery. Algi stać się mają przodowniczkami pracy na polu łagodzenia zmian klimatycznych.
Sposobem na to miało być użyźnienie oceanu - nakarmienie alg żelazem (istotnym dla ich przyrostu) tak, by rosły w siłę, pochłaniały CO2, a w podtekście - by zdjęły z człowieka obowiązek żmudnego ograniczania emisji.
Czas na bajeczkę
Taki eksperyment przeprowadzili niemieccy i indyjscy naukowcy w ramach ekspedycji LOHAFEX. Użyźnili 300 km 2 Atlantyku siarczanem żelaza w nadziei, że przyrosłe algi, obumierając, zabiorą na dno oceanu niechciany CO2. Niestety okazało się, że przyrost alg spotkał się z aplauzem innego mieszkańca głębin – skorupiaka zwanego widłonogiem, który pożarł nowo powstałe kolonie fitoplanktonu. Widłonoga pożarł obunóg a obunoga kałamarnica…
I tak oto sen geoinżynierów o składowaniu CO2 na dnie oceanu okazał się fiaskiem.
A teraz pogadanka
Cudowne pomysły geoinżynierii (a może raczej „inżynierii planetarnej”) mają zapewne zwolnić nas od odpowiedzialności za agresywną wobec klimatu ścieżkę rozwoju. Trudno ludzkości stawić czoła faktowi, że w kontekście zmian klimatu musimy przeformułować nasze rozumienie dobrobytu i bezpieczeństwa. Gromadzenie coraz to nowych dóbr powinno ustąpić miejsca rozsądnemu gospodarowaniu tym, co mamy.
Gorzka to pigułka do przełknięcia dla tych, którzy za życiowy cel obrali sobie większy dom, większy samochód i większy telewizor. Dlatego właśnie obok rozsądnych pomysłów na ograniczenie emisji, takich jak Odnawialne Źródła Energii, czy niskoemisyjne samochody, pojawiają się pomysły rodem z kasyna – bo przecież igranie z niewyobrażalnie delikatnym, do końca nie rozpoznanym systemem klimatu, ingerowanie w ekosystemy, to jak gra w rosyjską ruletkę.
Nie da się przemalować klimatu jednym pociągnięciem pędzla. Ziemia to nie jest wielkie laboratorium, a my, widłaki i algi nie jesteśmy królikami doświadczalnymi garstki naukowców.
Komentarze (podyskutuj z nami):
wyQvTSAVTfcmroYns
28 lipca 2009
pEYlhK bqskegownure, [url=http://fykokfabguax.com/]fykokfabguax[/url], [link=http://xluhkgcuiwmo.com/]xluhkgcuiwmo[/link], http://bofpqolapatu.com/
NtEivqMMk
6 sierpnia 2009